czwartek, 31 października 2013

Nikaragua!

Uff, duzo sie dzialo!
Wczoraj, zgodnie z planem wypozyczylismy quada (45USD) i pojechalismy na podboj wyspy. Okazalo sie, ze za duzo drog nie ma i w sumie objechalismy tylko wschodnia czesc. Duze kaluze, bloto, ja i Ania oraz quad. Idealne polaczenie! Na zmiane prowadzilismy (pierwszy raz w zyciu) taki sprzet, nagrywalismy filmiki, robilismy zdjecia, gonilismy jaszczurki, wjezdzalismy w kazdy zakamarek. Znalezlismy ladna plaze, wiec byl czas na odswiezajaca kapiel, poplywalismy tez - w przerwie od jazdy - z rurka, szukajac konikow morskich (bez skutku). Mega udany pomysl i swietna zabawa :). Kupilismy bilety na prom, oplacilismy nocleg i nurkowanie.

Tylko slonce troche nas spalilo... Wlasnie, slonce. Z tego wszystkiego nie zdazylem na oczekiwany zachod slonca :(. Wiec zostalo male piwko, kolacja i spanie.

Dzisiaj pobudka o 5:40, przed 6 wyruszylismy do portu. 6:20 wyplywamy, po godzinie bylismy w La Ceiba, taksowkarz "w locie" prawie nas zlapal i za 200 lempirow zawiozl na lotnisko. Kawka, soczek, ciasteczko i wsiedlismy po chwili oczekiwania do turbosmiglowego ATR. W sumie chyba ok. 20 osob tylko, z czego 4 obcokrajowcow z nami. Niecala godzina lotu, Tegucigalpa okazala sie byc malowniczo polozona na wzgorzach - az szkoda, ze jest tak niebezpieczna i nie mozna tam spedzic wiecej czasu.

Po wyladowaniu i zorientowaniu sie w sytuacji "co - gdzie - jak" poprosilismy taksowkarza o zawiezienie nas na dworzec autobusowy Mercado Jaliapa (czy jakos tak). Nowiutkim hundai bez tablic rejestracyjnych(!) dojechalismy bezpieczenie na miejsce. Po drodze naszym super hiszpanskim dowiedzielismy sie, ze nasz plan dostania sie do granicy jest sluszny. Na dworcu, pospinani, szybko kupilismy bilety, autobus za 6min., po chyba 2h dotarlismy do El Paraiso, tam juz czekal kolejny autobus do Los Manos na granicy, gdzie zaczela sie kolejna przygoda. Po wedrowce od okienka do okienka (w sumie chyba 4-5 ich bylo), oplaceniu 3 oplat (ok 60 zl - pytam sie ZA CO?), przeszlismy pod ostrzalem wzrokow tubylcow do Nikaragui. Oczywiscie - autobus juz czekal - i po paru minutach czekania jechalismy z tubylcami do Ocotal, miasteczka 22km od granicy. Wczesniej dowiedzielismy sie, ze bedziemy mieli tam kolejny autobus (za kolejna sume - uwaga - 2zl) do Somoto, gdzie chcemy zobaczc slynny kanion.

Do Somoto dotarlismy grubo po zachodzie slonca. Taksowka dostalismy sie do uaptrzonego w Lonely Planet "hotelu", gdzie za 50zl dostalismy pokoj. Jutro wyruszamy o 8 na podboj kanionu i chwile po 12 chcemy wyruszyc do Masaya.


Dlaczego nie ma zdjec? Wolimy nie chodzic wieczorem z aparatami. Tutaj powinno byc w miare bezpiecznie, ale dalej jest to nowe, nieznane miejsce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz