środa, 13 listopada 2013

Ostatni dzien, ostatnia noc.

Dzisiaj o 7 rano pobudka, potem ostatnie desayuno tipico (lokalne sniadanie) i wsiedlismy w autobus do parku Manuel Antonio. 


W parku oczywiscie nas przegadali na przewodnika, wiec wraz z rzeczonym i para Brytyjczykow udalismy sie na odkrywanie dzungli. Zgola odmienne to bylo doswiadczenie od poprzedniego chodzenia po dzungli w nocy :-) Bylo goraco, slonecznie i widzielismy pare jaszczurek, leniwce, malpy kapucynki. Ale najlepsze czekalo nas na plazy! Otoz na plazy jak z bajki (palmy, bialy piasek, sloneczko) grasowaly malpy i szopy pracze, ktore kradly ludziom jedzenie z plecakow. Wygladalo to tak, ze nie dalo sie we dwojke isc do wody, bo jedna osoba musiala siedziec i pilnowac z kijem dobytku :D Mnie sie nie udalo (bo powiedzialam ze zwierzat kijem bic nie bede) i nie dosc ze wredne ukradly mi jedzenie, to jeszcze jeden mnie ugryzl w noge jak mu probowalam wmowic po dobroci, zeby sobie poszedl (podobno sa zdrowe :P).
Po zakonczeniu tego pelnego stresu plazowania, poszlismy dalej wglab dzungli na spacer. Zatrzymalismy sie na dzikiej plazy, pusto, zadnych szopow praczy, no to dawaj do wody. Trzeba bylo nas oboje widziec w jakim tempie wyskakiwalismy z wody, kiedy do naszych plecakow z lasu wybiegla mama i 3 male szopy ;-) To byla predkosc ponaddzwiekowa conajmniej ;)
Co jak co, racja, ze obawialismy sie ze nas tu okradna, ale przez mysl nam nie przeszlo, ze beda to szopy! :P

Postanowilismy sie wiec ubrac i pojsc w strone wyjscia z parku. I oczywiscie zaczelo padac. I to w tym latynoamerykanskim stylu rzecz jasna. Zupelnie ociekajac woda wsiedlismy do autobusu, wysiedlismy na dworcu i pobieglismy na ostatnie casado - typowy obiad w Kostaryce.

Teraz sie suszymy i powoli trzeba zaczac sie pakowac bo jutro o 6.10 nas czeka podroz autobusem do Alajuela, skad mamy lot powrotny do Madrytu... Na pewno dzis jeszcze na piwo sie skoczy - padac juz raczej nie przestanie - pogoda barowa.


Ponizej fotka z plazy z felernymi szopami.

1 komentarz:

  1. "podroz autobusem do Alajuela, skad mamy lot powrotny do Madrytu..." przeczytałem Alleluja :D

    OdpowiedzUsuń